wtorek, 19 sierpnia 2014

MULTISPORT 2014 r.


DZIEŃ PIERWSZY

Kap, kap a później coraz gęściej i szybciej – pisząc wprost – leje…Stoję na przystanku, ktoś jadący z naprzeciwka trąbi i podnosi rękę na przywitanie…chyba mnie pomylił z kimś innym. W końcu jest, zatrzymuje się, taksówka do lepszego i prostszego Świata.
Wsiadam. Autobus jak na „Tą” relacje średnio wypełniony. Można stać dość swobodnie bez konieczności „intymnych kontaktów” ze stojącym milimetr obok „lekko” grubszym i mocno wczorajszym Panem lub wyfiokowaną Białogłową, której perfumy wiercą dziurę w mózgu powodując efekt wymiotny. Skręt w prawo, skręt w lewo, góra i dół jak na karuzeli. Uff, nareszcie wysiadam. Czuję na sobie dziwne spojrzenia…” po co tu on wysiada, przecież jeszcze jeden przystanek”, nerwowe rozglądanie się po współpasażerach: „czy my też tu wysiadamy?” Nie – Wy lepiej jedźcie dalej dla mojego spokoju i Waszego dobrego samopoczucia.
Plus dodatni jest taki, że już wysiadłem, plus ujemny, że ciągle leje. Stoję pod wiatą, co robić? Może za granicą będzie lepiej? W końcu to bardziej na południe :) Mity o gorących krajach południowych można między bajki włożyć, pada jeszcze mocniej.
Następne schronienie to otwarty, niczym nie zabezpieczony, bez obsługi w środku sklep monopolowy. Przycupnąłem na skrzynce z piwem, czekam aż mnie ktoś wyrzuci na deszcz, uprzednio sprawdzając mój plecak czy niczego nie ukradłem i oddech czy nie konsumowałem na miejscu. Pomyłka, w zamian za to właściciel sklepu a zarazem miły obywatel tego południowego kraju zaprasza do siebie na herbatę. Jednak nie wszyscy południowcy są tak uczynni. Kierowca ichniego pekaesu pluje na naszą walutę, u niego kursy tylko za euro…Nie to nie, od teraz jeżdżę autostopem. Nie mija pięć minut a już siedzę w samochodzie pary Polaków a za następne dziesięć wysiadam w Tatrzańskiej Jaworzynie u wylotu Doliny Jaworowej.
Mój cel na dziś to wbiegnięcie na Lodową Przełęcz ( 2376m n.p.m. ), wcześniej planowałem przedostanie się na drugą stronę i zbieg do Chaty Teryho i dalej aż do Starego Smokowca. Pogoda jest innego zdania, sprawy nie ułatwia, więc będzie na Przełęcz i z powrotem po „śladach”.
Start: Tatranska Javorina ( 1000m n.p.m. ) – pada. Po trzydziestu minutach biegu zacząłem zawracać…lało coraz mocniej ale po pięcio minutowej dezercji przymawiam wewnętrznie do siebie, zaklinam pogodę, chwilę się zastanawiam, że to wstyd tak szybko rezygnować, co ja będę robił na dole, może zaraz wyjdzie oślepiające słońce itd. Itp. Chwilę się okłamuję i w tak samo równo lejącym deszczu biegnę na nowo do góry. Woda z góry, woda na dole. Na szlaku od jakiegoś czasu płynie regularny potok. Nie widać niczego, ani Lodowego Szczytu ani Jaworowego nic kompletnie, tylko mleko dookoła. Pogoda nie jest  przeszkodą w osiągnięciu poczucia niczym nie skrępowanej wolności.
Tak, w tym momencie jest wolnym człowiekiem, sam na sam z górami. Wyłączyłem postrzeganie rozumem, włączyłem serce. Każda komórka mojego ciała jest zarazem przemoczona do suchej nitki ale niezrównanie szczęśliwa, że tu jest. Jestem sam, żadnych ludzi, nawet wiatru tu nie ma. W tej chwili jestem najmniejszą i najlichszą częścią gór a właściwie tak bardzo chce Nią być, że nie mogę zrezygnować. Rezygnacja oznaczałaby wypieranie się Siebie więc biegnę i idę dalej. 
Robi się na tyle stromo, że bieg przechodzi w marszo-bieg. Z powodu mgły, chmur ciężko mi się dokładnie zorientować jak daleko do Przełęczy. Z mapy wynika, że powinienem już być na wprost ale czy na pewno? Nie wiem. Pozostało pięć, dziesięć lub dwadzieścia minut do celu, tego też nie wiem dokładnie. Przekroczyłem granicę śniegu i … cisnę w dół. Szacuje, że zawróciłem z wysokości 2320 – 2350m n.p.m. czyli zrobiłem ok 1300m w pionie. Jak na pierwszy dzień jest ok choć duży niedosyt pozostał…Przebiegłem ok. 16-18km. By uspokoić moje wątpliwości czy dobrze zrobiłem podczas zbiegania tez leje równo…

DZIEŃ DRUGI
Dziś znowu Słowacja. Pogoda trochę lepsza, lampy nie ma ale czasami słońce wychodzi zza chmur. Z Łysej Polany stopem do Białej Wody.
Trasa:  Biela Voda ( 910 m n.p.m. ) – Biele Pleso – Kopske Sedlo ( najwyższy punt: 1750m n.p.m. zarazem naturalna granica pomiędzy wapieniem a granitem czyli Tatrami Bielskimi a Wysokimi ) – Dolina Zadnich Koperszadów – Tatranska Javorina.
Nie będę się długo rozpisywał, trasa piękna, prawie w 100% biegalna. Zbieg z Kopskego Sedla wyśmienity, „wycięty balkon” w zboczu a po lewej stronie głęboka dolina. Ścieżka szutrowa pozbawiona kamieni sprzyja i zachęca do szybkiego zbiegania. Dolinę Jaworową z Przełęczy osiągam po 35 minutach wyjątkowego zbiegu. Całość zajęła mi dwie godziny, długość trasy podobna jak dnia poprzedniego ok 16-18km. Przewyższenie: do góry 840m , na dół 750m.

KOLEJNE DNI
Był i Tour De Pologne i kibicowanie kolarzom na stałym miejscu czyli na podjeździe w Gliczarowie ( od tego roku: Ściana Bukovina ) i Wysokie Tatry Słowackie z plecakami i po schroniskach. Było pięknie.

PS
Tym razem nie będzie zdjęć z samego biegu, Lodowa Przełęcz wzięła swoją ofiarę w postaci mojego telefonu, zamókł mi dość mocno i zdjęcia przepadły...
Nie ma tego złego, poniżej moje zdjęcia z tego samego wypadu, z okolic drugiego dnia biegania i nie tylko.

Bielskie Pleso, przebiegałem obok w trochę gorszej pogodzie

Jastrzębia Turnia, przy Zielonym Plesie

Zielone Pleso 

Jastrzębia Turnia i Jagnięcy Szczyt 

Ach...poruszać się tak jak one...

W stronę Małej Wysokiej, również otoczenie Zbójnickiej Chaty

Dotknięcie Światła na grani Ciężkiego Szczytu, ze schodków schroniska Pod Wagą

4 komentarze:

  1. Zdjęcia po prostu masakrujące. Od razu chce się spakować plecak.

    OdpowiedzUsuń
  2. zaczęłam od zdjęć i zaniemówiłam... potem wróciłam do tekstu. Fotki nieziemskie!

    OdpowiedzUsuń