21 czerwca odbyła się ostatnia, 10 edycja Visegrad Maratonu. Szkoda…nawet bardzo…Pożegnaliśmy ten Bieg więcej niż okazale, z Lublina było nas pięcioro i jeszcze jeden Kolega z pobliskiego Świdnika czyli 6 osób „od nas” w minioną niedzielę pobiegło po raz ostatni w jednym z najpiękniejszych i najtrudniejszych asfaltowych maratonów w Europie.
Tomek: Do miejsca noclegu – Bacówki na Obidzy – dotarliśmy w dwóch
grupach. Nie mogąca przepuścić okazji do
górskiej wycieczki, moja Kasia wraz z Rodzicami ( dalej nazywam tę grupę -
Górskimi Łazikami ) byli już na miejscu w piątek, reszta zaś ( Gosia P, Gosia
O., Paweł i Tomek ) wczesnym popołudniem w sobotę. Bacówka jest pięknie
położona, na wysokości 931 m n.p.m. gwarantuje ciszę, spokój i piękne widoki.
Po zakwaterowaniu, we czwórkę wybraliśmy się na krótki spacer w stronę Rogaczy przez Polanę Litowcową. Niestety, same Tatry tego dnia były zasłonięte ale widoki i tak były wspaniałe: od Gorców przez Pieniny, Małe Pieniny a na pasmie Jaworzyny Krynickiej skończywszy. Po powrocie do Bacówki czekały już na nas Górskie Łaziki, które przez Rozdziele, Wysoką i Jaworki zrobiły pętlę z Obidzy.
Jedziemy do Rytra po pakiety. Od Piwnicznej poruszaliśmy się trasą jutrzejszego maratonu więc Ci z nas, którzy tutaj jeszcze nie biegali mieli okazję zobaczyć ostatnie 10 km. Najwięcej ochów i achów wzbudziły podbieg w Młodowie i finałowe 2 km do mety. Pod Perłą Południa ruch i gwar, zaczynają się dekoracje biegów górskich, przeplatane występami góralskimi. Obok na polanie można było się wcielić w kompana Mieszka I, w obsługę CKM-u lub pogłaskać psa z epoki współczesnej.
Po zakwaterowaniu, we czwórkę wybraliśmy się na krótki spacer w stronę Rogaczy przez Polanę Litowcową. Niestety, same Tatry tego dnia były zasłonięte ale widoki i tak były wspaniałe: od Gorców przez Pieniny, Małe Pieniny a na pasmie Jaworzyny Krynickiej skończywszy. Po powrocie do Bacówki czekały już na nas Górskie Łaziki, które przez Rozdziele, Wysoką i Jaworki zrobiły pętlę z Obidzy.
Jedziemy do Rytra po pakiety. Od Piwnicznej poruszaliśmy się trasą jutrzejszego maratonu więc Ci z nas, którzy tutaj jeszcze nie biegali mieli okazję zobaczyć ostatnie 10 km. Najwięcej ochów i achów wzbudziły podbieg w Młodowie i finałowe 2 km do mety. Pod Perłą Południa ruch i gwar, zaczynają się dekoracje biegów górskich, przeplatane występami góralskimi. Obok na polanie można było się wcielić w kompana Mieszka I, w obsługę CKM-u lub pogłaskać psa z epoki współczesnej.
![]() |
Jest to dość ciężkie i zawiłe by się ubrać... |
![]() |
...ale efekty jakie! |
Pasta party bardzo smaczne, trzy rodzaje makaronu. Tutaj zaczęły się nasze kombinację ( moje i Pawła ). Jak mając po jednym kuponie na makaron, stawać w kolejce kilkukrotnie i nie być odesłany z kwitkiem ale z kolejną michą kluchów?
Pierwsze podejście: Kulturalne – mamy kupon, idziemy jak po swoje.
Drugie podejście: Na uczciwego żebraka – czy możemy prosić o
dokładkę?
Trzecie podejście : Na uczciwego żebraka po raz drugi – tym razem
wysłaliśmy dziewczyny.
Czwarte podejście: Na biznesmena – wymieniliśmy kupony na basen na
makaronowe ( niestety przelicznik dla nas niekorzystny 2:1 ).
Pomniejsze wymuszenia: Bułki – sztuk dwie, Jajko – sztuk jedna.
Dzień Maratonu
![]() |
Podoliniec |
![]() |
Urząd miasta w Podolińcu |
Tomek: Trochę czasu straciliśmy wcześniej ( ok. 40 s. ) na pewną potrzebę fizjologiczną Pawła. Zwolniłem i poczekałem. Czekałem na kogoś pierwszy raz, dlaczego? Dobrze się biegło we dwóch a czas na rozstrzygnięcia jeszcze będzie. Przez ten nieplanowany postój wyprzedziło nas kilku zawodników ale do czasu. Na agrafce w Starej Lubovnej widzieliśmy gdzie się znajdujemy. Kiedy my wbiegaliśmy do miasteczka to właśnie z niego wybiegała czołówka a kiedy my byliśmy już poza rynkiem widzieliśmy innych m.in. Bartka ( stałego bywalca tego maratonu ) i Gosię P. Podbieg. No cóż, jest piękny, uwielbiam Go. Wspaniale jest być tam w jako takiej dyspozycji, nie szurać nogami jak rok wcześniej. Biegłem swoje, Paweł też. Dużą satysfakcję sprawiał mi sam bieg, nie koncentrowałem się na tym by kogoś dojść czy od kogoś odskoczyć. Byłem tylko ja i droga do góry. Na przełęczy dużo kibiców – naszych kibiców. Teściowie trochę przejęci o los córki, która za jakiś czas też tu podbiegnie, Sylwia i Kuba – bardziej kibicujący Bartkowi ale mi też się coś dostało. I w dół. Pod górę nikt mnie nie minął, na 11 km zbiegu też nie…tylko jeden gość, na niespełna 2 km od Mniszka nad Popradem, gdzie zbieg się kończy, dołączył do mnie. Oczywiście to był Paweł. OK, ciśniemy we dwóch. Pomiędzy Mniszkiem a Piwniczną jest coś czego nie wywnioskujesz po profilu trasy – cała seria krótkich, stromych podbiegów. Zrobiła się dziura między nami, na punkcie z wodą przystanąłem i napiłem się porządnie, w tym czasie Paweł trochę mi umknął.
![]() |
Stara Lubovna |
Paweł: Chciałem
sobie płynnie przeskoczyć na Vabec, a Ty będziesz wracał do mojego sikania?
Dobra, przyznaje się. Straciliśmy 40 sekund. Na zbiegu starałem się zrobić
bilans strat czyli wyczuć na ile podbieg mnie wyniszczył. Wydało mi się, że
jest całkiem nieźle póki zbiegam. A zbiegało się dłuuuugo…. Jakieś 10 km, czyli
czterdzieści minut z okładem w dół!!! Oprócz piekących dwugłowych było całkiem
nieźle, więc postanowiłem zakończyć bieg zachowawczy. Podczas biegu ruch na
drodze nie był wyłączony. O ile po stronie słowackiej samochodów było naprawdę
niewiele, o tyle po polskiej zdarzały się przygody…
![]() |
Mniszek nad Popradem |
Tomek: Pierwsze
przygody zaczęły się już w Piwnicznej – remont mostu i nawierzchni. Trasa
poprowadzona opłotkami, przyznaję się, mocno mnie to wybiło z rytmu. Ostry
podbieg na rynek i dzida w dół. I tutaj Pan Policjant nakazuje biec po
chodniku, chodnik z kostki brukowej. Po ponad 32 km biegu teraz mam dobić nogi
jeszcze kostką? O nie, ryzykując zderzenie z samochodami, które wyłaniały się
zza zakrętu, biegnę ulicą. Trasa się tutaj trochę wypłaszcza. Pomiędzy
Piwniczną a Młodowem delikatnie zmieniam pas zgodnie z profilem drogi. Naglę
słyszę za sobą krzyk biegacza w stylu: „Uważaj k***a, ja p******e co ten c***
robi ( to o kierowcy )”, odwracam się i wprost na mnie wali samochód osobowy z
dosyć dużą prędkością. „Dzielna załoga” auta z rejestracją Nowego Sącza ma
jakieś pretensję jakbym wyłonił się znikąd. Kurwa ludzie myślcie – długa
prosta, było mnie widać na co najmniej 500 m, żadnego ostrego skrętu a wy macie
do mnie pretensję? Poczęstowałem ich środkowym palcem. Młodów – piękny
ślimaczek do góry, przedostatni podbieg na trasie. Stąd widać już most w Rytrze
czyli jest już całkiem niedaleko…
![]() |
Pomiędzy Piwniczną a Młodowem |
![]() |
Most w Rytrze nad Popradem |
Paweł: Jak
zobaczyłem tego ślimaka do góry to naprawdę chciało mi się płakać. Miałem
wrażenie sytuacji bez wyjścia. Jak zwolnię to będzie bolało dłużej, jak nie
zwolnię to będzie bolało mocniej. Poszedłem w ogień. Pomagało mi to, że do mety
już coraz bliżej i to, że wyprzedzałem sporo osób. Przed mostem stał Strażnik
Graniczny. Nie wiem dlaczego zacząłem krzyczeć do niego: „most, most, jest
most”. Popatrzył na mnie z politowaniem. Trasę od mostu pamiętałem z wycieczki
do biura zawodów poprzedniego dnia… to już bardzo blisko. Ostatni podbieg
zaczynający się od zakrętu strasznie mi się dłużył. Po drodze było masę
kibiców. Pamiętam grupę kibicującą z listą za pomocą której przekładali sobie
numery na imiona i krzyczeli wniebogłosy.
Przed samą metą mega niespodzianka… znajomy głos „Paweł, Paweł !!!”, znajoma twarz… Justyna. Ta dziewczyna ma zawsze szalone pomysły… ale żeby przyjeżdżać pokibicować do Rytra… stać ją na to. Dzięki Justyna. Ciasto pyszne. Na mecie na fali euforii uznałem, że udzielenie wywiadu dla telewizji Beskid to fantastyczny pomysł. To się okaże. Kilka zdań i wypatruje Tomka…
Tomek: Ja tym czasem byłem przy wspomnianej grupie kibiców, którzy każdego dopingowali po imieniu. Wcześniej dopingują Sylwia, Kuba i niestety Bartek, który musiał zejść z trasy i właściciel pensjonatu Relaks, który kiedyś sam zaliczał ten maraton. Miałem trochę łatwiej niż Paweł bo wiedziałem gdzie jest meta po domach, które znajdowały się obok. Z podbiegu samej mety nie widać bo trzeba ostro skręcić w lewo na polanę więc się biegnie trochę w ciemno. Jest, w końcu skręt, Zenek drżę się do mikrofonu: „Tomasz Michalak z Lublina, to już drugi biegacz z tej miejscowości…” Meta, chyba mam zwidy widzę Pawła i Justynę ale Jej wcześniej nie było więc skąd tu Ona? Dopiero później dowiaduję się, że przyjechała kibicować. Nie ma co tu pisać o endorfinach, innych euforiach, po prostu zaległem na trawie, ponieważ byłem kurczę zmęczony…
Przebrałem się, kilka telefonów, m.in. do Teścia jak sobie radzi Pani Żona, kolej na jedzenie i picie. Czekamy na dziewczyny. Najpierw przybiega Gosia P., po kolejnych kilkunastu minutach Gosia O. Ja wypatruje Kasi, która 10 maja złamała rękę i nie miała za dużo możliwości by potrenować przed tym maratonem. Jest niezrównanie ambitna i uparta, nie szła ani metra, całość dobiegła w czasie 4:43:13 – super! Jestem z Ciebie bardzo dumny.
Przed samą metą mega niespodzianka… znajomy głos „Paweł, Paweł !!!”, znajoma twarz… Justyna. Ta dziewczyna ma zawsze szalone pomysły… ale żeby przyjeżdżać pokibicować do Rytra… stać ją na to. Dzięki Justyna. Ciasto pyszne. Na mecie na fali euforii uznałem, że udzielenie wywiadu dla telewizji Beskid to fantastyczny pomysł. To się okaże. Kilka zdań i wypatruje Tomka…
Tomek: Ja tym czasem byłem przy wspomnianej grupie kibiców, którzy każdego dopingowali po imieniu. Wcześniej dopingują Sylwia, Kuba i niestety Bartek, który musiał zejść z trasy i właściciel pensjonatu Relaks, który kiedyś sam zaliczał ten maraton. Miałem trochę łatwiej niż Paweł bo wiedziałem gdzie jest meta po domach, które znajdowały się obok. Z podbiegu samej mety nie widać bo trzeba ostro skręcić w lewo na polanę więc się biegnie trochę w ciemno. Jest, w końcu skręt, Zenek drżę się do mikrofonu: „Tomasz Michalak z Lublina, to już drugi biegacz z tej miejscowości…” Meta, chyba mam zwidy widzę Pawła i Justynę ale Jej wcześniej nie było więc skąd tu Ona? Dopiero później dowiaduję się, że przyjechała kibicować. Nie ma co tu pisać o endorfinach, innych euforiach, po prostu zaległem na trawie, ponieważ byłem kurczę zmęczony…
Przebrałem się, kilka telefonów, m.in. do Teścia jak sobie radzi Pani Żona, kolej na jedzenie i picie. Czekamy na dziewczyny. Najpierw przybiega Gosia P., po kolejnych kilkunastu minutach Gosia O. Ja wypatruje Kasi, która 10 maja złamała rękę i nie miała za dużo możliwości by potrenować przed tym maratonem. Jest niezrównanie ambitna i uparta, nie szła ani metra, całość dobiegła w czasie 4:43:13 – super! Jestem z Ciebie bardzo dumny.
Po mnie ale i po Pawle widać
trudy biegu, łazimy raczej jak zombie, trochę tu, trochę tam. Jemy bardziej z
przekonania, że trzeba, niż z głodu – jacyś jesteśmy wewnętrznie rozbici. To co
się stało później troszkę przerosła nas a dziewczyny na pewno. Pierwsze dwa miejsca w kategorii wiekowej
kobiet K-30 zajęły Gosia P i Gosia O.
Wśród biegaczy jest co najmniej kilku, którzy startowali i u nas w Lublinie. Trochę gadamy, są mocno zdziwieni, że Lublin jest taki pagórkowaty ale też Nasz Maraton im się bardzo podobał i na pewno można liczyć na nich za rok! Nawet Zenek już obył się z naszym maratonem i „reklamuje” go jako trudny – a to już jest najlepsza rekomendacja.
Szkoda, że już nie będzie biegu w tej formule…podbiegu
na Vabec, „relaksacyjnego” zbiegu etc. etc. No ale czytałem ostatnio, że
formuła dwudniowego Festiwalu ma być utrzymana, także będzie Bieg Wierchami ale
może tez i maraton tylko, że nie asfaltowy. Do zobaczenia za rok!Wśród biegaczy jest co najmniej kilku, którzy startowali i u nas w Lublinie. Trochę gadamy, są mocno zdziwieni, że Lublin jest taki pagórkowaty ale też Nasz Maraton im się bardzo podobał i na pewno można liczyć na nich za rok! Nawet Zenek już obył się z naszym maratonem i „reklamuje” go jako trudny – a to już jest najlepsza rekomendacja.
![]() |
Najlepszy Spiker Biegowy w Polsce |
A jeśli ktoś jest na tyle ciekawski, że go interesują nasze wyniki, niech sobie zobaczy na stronie :P WYNIKI
Nie mogłam odmówić sobie tej przyjemności, żeby zobaczyć Was na mecie. Warto było: widok niezapomniany :), wyniki wspaniałe! Gratulacje dla całej grupy!
OdpowiedzUsuńBrawa dla całej ekipy!!
OdpowiedzUsuń