poniedziałek, 22 grudnia 2014

Esterkowo - Korzeniowy zawrót głowy


Dziady Kazimierskie na swoim miejscu, czyli darmowym parkingu ok. 1km od Rynku. Trochę wieje, pogoda mocno dynamiczna…mało ludzi. Po za Dziadami w tej opowieści wystąpi płeć piękna, bynajmniej nie słaba, lekko szalona, z Warszawy Ola ( na wstępie pragnę uspokoić wszystkich wyczulonych czytelników, a miłośników rymów częstochowskich rozczarować – nie będzie rymowanki ).
Szlak miał być standardowy – czyli do Parchatki i z powrotem…lecz tym razem kierownik wycieczki ( kimkolwiek by on nie był ) postanowił to zmienić. Więc wesoła ekipa udała się ku odkrywaniu dla nas biegowo zupełnie nowych, a zapewne już  dawno zdobytych dróg i szlaków.


Obok Klasztoru przez Plebani Dół lecimy malowniczym wąwozem w stronę Mięćmierza – czerwony szlak spacerowy ( nie mylić ze szlakiem pieszym, te znakowane są w inny sposób ). Po dobiegnięciu do asfaltu skręcamy w prawo, poprzez las dobiegamy do wspomnianej miejscowości.  Łapiemy  niebieskie znaki. Robiąc małe kółko przez punkt widokowy ( wspaniałe panoramy na Małopolski Przełom Wisły, Krowią Wyspę i Janowiec ), obok ruin willi Szukalskiego i kamieniołomu, jesteśmy na nowo w Kazimierzu.




Ba, w samym jego sercu czyli na Rynku. Tam kilka Pań prowadzących small business wie co nas czeka i bardzo usilnie chce nam tę wiedze sprzedać. Niestety dla nich trafili na rozsądnych gołodupców i z życiowej szansy poznania imienia przyszłego kawalera, wybranki lub numerów lotka rezygnujemy solidarnie. 

Piękny i Bestia - kolejność dowolna
Czerwonym szlakiem spacerowym kierujemy się w stronę Norowego Dołu. Gdzie raz pod drzewem, raz przez drzewo, po strumieniu, ostro w górę osiągamy miejscowość Góry. Zrobiło się mocno znajomo. Niebieskim szlakiem w lewo przez pola i z pieca na łeb przez wąwozy, a na koniec ostro pod górę aż do ruin Zamku Esterki.  Ładne widoki na Bochotnicę oraz płaskowyż w stronę Parchatki.


Z zamkiem związane są legendy; o Esterce, w której zakochał się Król Kazimierz Wielki i aby być bliżej ukochanej umieścił ją na zamku w Bochotnicy oraz druga legenda o rozbójniczce Annie Zbąskiej, która za swe okrucieństwa była skazana na wieczne potępienie i do tej pory strzeże swoich skarbów ukrytych w lochach i pobliskich jaskiniach…spotkaliśmy jedną z nich, którą to sami oceńcie. 


My wzięliśmy nogi za pas i mknąc jak po torze bobslejowym za chwil kilka meldujemy się na dole. Chwila po płaskim i wspomniana wcześniej wierzchowina. Na początku ospale do góry – łatwizna – później coraz stromiej krok za krokiem ze wzrokiem wlepionym pomiędzy swoje buty, dysząc jak zepsute parowozy,  szczytujemy. Ładny widok na położony na przeciwko Zamek, zbieg – który za chwile okażę się podbiegiem i miasteczko, w którym zatrzymujemy się na chwilę w sklepie. Tam oprócz rzeczy typowo biegowych czyli pepsi i chałwy – tak, stać mnie, niektórzy z nas biorą kawę inkę ( takiej podobno nie ma ani w Lublinie ani w Warszawie ). Chwila pod sklepem i dalej w drogę. Znowu pod Esterkę tym razem mocno do góry. Podbieg jest piękny, stromy, bardzo stromy i długi jak nie wiem co ( tzn. wiem ale ten post może być czytany przez osoby nieletnie to się nie będę uzewnętrzniał ). Na górze skręcamy w lewo zielonym szlakiem i czerwonym spacerowym robiąc manewr oskrzydlający, którego nie powstydził by się sam Marszałek Piłsudzki. Po kilku fałszywych informacjach „że o to jesteśmy w Korzeniowym Dole - podziwiajcie” grupa za każdym razem podziwia i wydaję z siebie pomruki uznania w końcu trafiamy do jedynego i prawdziwego Korzeniowego Dołu, z którego mamy niecałe 10 minut do naszego samochodu zaparkowanego na darmowym parkingu ( tak, są tu takie ).

Fałszywy Korzeniowy Dół

Prawdziwy Korzeniowy Dół



Zrobiliśmy kółko 24 kilometrowe, podobno dziewczynie ze Stolicy się podobało, nam Dziadom Kazimierskim na pewno. Piękna alternatywa niedzielnego biegania w mieście. Miejsce ma ogromy potencjał biegowy, poznawczy, krajoznawczy…tylko by tych warszawiaków nie przyjeżdżało aż tylu…no może za wyjątkiem jednej Szalonej Dziewczyny.


Pasuje do nas, prawda?



Kilka innych fotek:

Tak czasami się z człowiekiem coś robi...


To idzie Starość...

...tych romantycznych...




...i tych mniej...





5 komentarzy: