poniedziałek, 11 maja 2015

Grand Prix Lublina 2014/2015


Grand Prix, taka formuła rywalizacji podoba mi się najbardziej. Trzeba być i dość mocnym ale przede wszystkim bardzo równym. Czy to 5, 10 czy 42,195 km. Różne terminy ( od wczesnej jesieni przez zimę i wiosnę ) i dystanse ( od 5 km do maratonu ) sprawdzą formę każdego biegacza. Koncentracja na tym celu od początku do końca.
Przed bumem biegowym, w naszym regionie było ( jest? ) Grand Prix Polski Środkowo-Wschodniej w Biegach Ulicznych i Przełajowych. Kilka ciekawych imprez można było tam znaleźć: przełaj w Leszkowicach 5 km,  Lubartów 5km, przełaj w Chodlu 5km, 10km w Urszulinie, ciekawy bieg w Chełmie, genialny bieg o błękitną Wstęgę Wisły w Puławach czy Bieg Cukrownika w Werbkowicach. To nie wszystkie imprezy, które odbywały się w ramach tego GP. Fajne atmosfery, kameralne biegi, mocna rywalizacja. Szkoda, że tak łatwo odnaleźć nie można było ich terminów ( ba nawet czasami terminy się pokrywały ), z wynikami poszczególnych biegów był też nie lada problem, zaś prawdziwym heroizmem należało się wykazać by odnaleźć w sieci wyniki GP po kolejnych imprezach. Konia z rzędem temu, kto wskażę jedną osobę za to odpowiedzialną… ale rywalizacja była.
Jak to się stało, że mamy GP w Biegach w Lublinie? Kiedyś trzeba było napisać klika punktów na temat „jak rozpropagować jeszcze bardziej bieganie w Lublinie?” Jednym z takich pomysłów była rywalizacja w formie GP – punkty ZA KAŻDY bieg, wyniki online, klasyfikacji czytelna i przejrzysta. Regulamin został dopracowany i machina ruszyła.

Skład Grand Prix Lublina 2014/2015: I Dycha do Maratonu, Chęć na Pięć , II Dycha do Maratonu, III Dycha do Maratonu, Chęć na Pięć, IV Dycha do Maratonu i 3 Maraton Lubelski.

I Dycha do Maratonu 21.09.2014 r.
Chociaż moim celem był dobry występ w klasyfikacji generalnej to na tym biegu pomogłem w złamaniu 40 minut przez Pawła. Przez pierwsze 5 km ( 19:35 ) prowadziłem go na planowany czas…po czym odpuściłem i kilometr prawie przetruchtałem. Jednak wziąłem się w garść i dalej dość ambitnie biegłem. Czas na mecie: 40'17" Cóż szału nie ma, w klasyfikacji jestem daleko ale w miarę optymistycznie nastawiony czekałem na kolejny etap rywalizacji. Bieg ukończyło: 904 zawodników.


Chęć na Pięć 19.10.2014 r.
Jaką ja miałem chęć…by zejść z trasy. Strasznie mnie ten bieg wymęczył. Ruszyłem z animuszem ale już po drugim kilometrze gdy wybiegliśmy na prostą w wąwozie i uderzył mnie wiatr, mocno zwątpiłem. Nie miałem po prostu sił. Sławek i Mariusz uciekali mi z każdym krokiem, Rafał obok biegł i darł się w niebo głosy bym wydłużył krok a ja byłem zupełnie odcięty. Nic już kurwa nie mogłem wydłużyć, wydłużała się tylko ta gehenna. Na dobitkę przed samą metą dostałem manto od Marka Biska. Po niezwykle wolnych i bolesnych 20 minutach i 23 sekundach zaległem na trawie… Bieg ukończyło: 295 zawodników.


II Dycha do Maratonu 23.11.2014 r.
Przełomowy bieg. Piękna oprawa, pierwszy raz na Arenie Lublin. Start mocny, po pierwszych dwóch kilometrach zauważam wokół siebie zupełnie innych ludzi, tych z którymi już dawno nie rywalizowałem. Biegniemy w grupce m.in. z Michałem, który pilotuję Magdę. Ja się podłączyłem i postanowiłem nie odpuścić ich aż do końca. Podczas biegu coś tam zauważyłem, że zegarek pika nie w tych miejscach, w których są znakowane kilometry ale w ferworze zawodów nie myślałem o tym. Wbiegamy do tunelu prowadzącego na stadion i ostatnia prosta. Zegar pokazuje że o 17 s. „pobiłem” życiówkę. 37’33” bardzo się cieszę, choć wiem, że bieg był „krótszy” niż 10 km ale więcej radości sprawiło mi to, że się przełamałem i przypomniałem się niektórym moim szanownym konkurentom w sposób dla nich dość nieoczekiwany a zarazem bolesny. Bieg ukończyło: 1030 zawodników.



III Dycha do Maratonu 24.01.2015 r.
Nocna dyszka. Fajna, bo nie było zimno, start i meta usytuowane w Globusie ( nie trzeba marznąć, jest gdzie się przebrać i gdzie umyć ) a większość wyścigu prowadziła pięknym centrum Lublina. Start wyznaczony był o 22-giej. Z Pawłem mieliśmy mocno atakować. Wystrzał startera. Na początku minimalnie pod górę ale szybko trasa się kładzie. Moja taktyka jest niezwykle przemyślana, ładuje ile da radę i czekam na odcinkę. Minąłem kilku mocnych zawodników, wiem że biegnę szybko ( subiektywnie ). Po półmetku trasa jest bardziej urozmaicona, Skłodowskiej nigdy nie jest tak długa i stroma jak podczas tego biegu, następnie zbieg z pieca na łeb do Głębokiej i clou tego biegu, czyli prawie 1,5 km do góry ulicą Nadbystrzycką i Zana. Tempo mi trochę siadło ale nie jest źle – wyprzedzam. Już wcześniej na rogu Głębokiej i Nadbystrzyckiej wypatrywałem skowronkowej koszulki z Maratonu Chicago Pawła – nie dostrzegłem jej i wtedy jak i teraz. Minąłem Darka, którego chwilę po mnie wyprzedza i Paweł. Darek go dopinguje i mój szanowny Kolego, Partner Treningowy i „Uczeń” ma kogo gonić. Jak to napisał po biegu „wtłoczył w nogi całą złość, wściekłość i siły. Dopadł mnie na 400 m przed metą. Naprawdę próbowałem, ruszyłem za nim, gdy teren się wyrównał nogi zrobiły mi się jak z kamienia…nie wygrałem tej rywalizacji…38’43” tym wynikiem już nie wzbudziłem „sensacji” raczej ugruntowałem swoją pozycję „średniaka”. Bieg ukończyło: 1097 zawodników.


Chęć na Pięć 22.03.2015 r.
Tego biegu obawiałem się najwięcej. Nie robiłem treningów pod 5 km raczej wszystko podporządkowując pod maraton. Wspomnienia wcześniejszej piąteczki też nie nastrajały optymistycznie. Jednak trasa trochę mi sprzyjała, sporo górek w Ogrodzie Saskim jak i Starym Mieście. W ogóle bieg poprowadzony przez najpiękniejsze miejsca w Lublinie. Start i meta w Sasie, długa prosta przez Krakowskie Przedmieście, pętla przez Stare Miasto. Miód, malina jeśli ktoś miał czas i siły się rozglądać. Ja nie miałem. Po wybiegnięciu z Ogrodu ściana wiatru uderzyła w biegaczy. Znalazłem sobie „partnera”, który rzeczoną rozbijał dla mnie. Myślę tak: „ dojadę na jego plecach do nawrotu a później tyle mnie będzie widział” tylko, że po nawrocie wiatr był bardziej przeciwny niż wcześniej…ale „dobry kolarz zawsze ma pod wiatr” Walczyłem do końca, czas: 18’56”. Mogło być lepiej ale od jakiegoś tygodnia strasznie się źle czułem, dopadł mnie chyba jakiś wirus. Ciągle bolała mnie głowa jak i mocno gorączkowałem Jakby nie klasyfikacja GP to bym w tym biegu nie pobiegł. Po nim  wskoczyłem do pierwszej dziesiątki w generalce. Bieg ukończyło: 501 zawodników. 



IV Dycha do Maratonu 19.04.2015 r.
Pomimo tego, że byłem raczej w treningu maratońskim niż pod 10 km, to przed biegiem dobrze się czułem i byłem dobrej myśli. Trasa nad Zalewem, niestety pogoda znów nie rozpieszcza przede wszystkim duży wiatr, który kręcił. Zacząłem żwawo, dwa kilometry w 7:25, niestety dla siebie „wisiałem” pomiędzy grupami. Do jednych bałem się dobiec, na drugich nie chciałem czekać. Na domiar wszystkiego po 2 km rozwiązał mi się but…dopóki nie spada postanowiłem go nie wiązać. Długo biegłem z Bogdanem, trochę nakręcaliśmy się wzajemnie. Na 2 km przed metą wypatrzyła mnie Pani Żona, która jechała ze mną rowerem do mety. 38’39” Bieg ukończyło: 1063 zawodników.





Maraton Lubelski 10.05.2015 r.
Dzień Zawodów to dla biegacza Święto, dzień Maratonu zaś, to jak połączenie Wielkanocy i Bożego Narodzenia. Odkąd jest w Lublinie nie mogę się Go doczekać. Znam tu każdy metr trasy, wiem gdzie jest płasko, gdzie pod górkę. Fajnie jest biec u siebie. Łapie się na tym, że wypatruje na ulicach wyblakłych zeszłorocznych oznakowań kilometrów…





Ciężko było zakładać jakiś czas, choć przed biegiem obstawiałem przedział 3:05 – 3:10 i tak mniej więcej przed bardzo długi czas biegłem. Praktycznie od początku sam, w ogóle bieg „rozpadł się” bardzo szybko. Profil trasy zrobił selekcję. Podbiegów było bez liku, długich i soczystych, krótkich i jeszcze bardziej stromych, i tych takich niby nic ale jednak. Nasi Szanowni Goście z innych miast, w szczególności z zagranicy chyba do końca nie docenili trasy, kilku/kilkunastu z nich już mniej dzielnie maszerowało w okolicach 30-35 km. Oprócz górek było też trochę wiatru ( Anety Wiatr też było sporo na trasie ) a pod koniec i trochę deszczu się znalazło. Doping na trasie był wspaniały, oprócz wspominanej Anety na każdym punkcie jak i między nimi było głośno, radośnie i co najważniejsze „po imieniu” czyli bardzo dużo znajomych. Bieg był raczej bez historii w moim wykonaniu, do alei Kraśnickich tj. 36 – 37 km trasy a tam oprócz basenów w każdej ulicznej dziurze nastąpiło zgaszenie prądu u zawodnika z numerem 470. Na pięciu kilometrach straciłem dużo.
Od jednej przecznicy do drugiej, pomimo słabego tempa nie odcięło mnie na umyślę i wiem gdzie się znajduję i ciągle walczę o jak najlepsze miejsce w Klasyfikacji Generalnej…niestety siły fizyczne spłynęły ze mnie wraz z deszczem. Na 40 km musiałem wyglądać fatalnie, bo mój Tata chciał się pode mnie podczepić… Doczłapałem w 3:14:19 na 46 miejscu. Niby blisko ale daleko, bardzo daleko… Bieg ukończyło: 621 zawodników.
Dziękuje przede wszystkim Mojej Kasi za wsparcie, Rafałowi za te wspólne kilometry, Rodzicom, Siostrze i Teściom za doping i moim wszystkim znajomym którzy dopingowali ( nieraz całymi rodzinami ).

Podsumowanie
Co z tego wszystkiego wynika? Ano i dużo i mało. Ktoś z boku powie: Koleś, nie byłeś ani razu w pierwszej dziesiątce żadnego z tych biegów a podniecasz się i piszesz opowiadanie jakbyś rywalizował o złoto olimpijskie z Kennenisą Bekele…Trochę racji w tym jest. Jakby WSZYSCY czołowi biegacze SYSTEMATYCZNIE rywalizowali w KAŻDYM z tych biegów, to za wyjątkiem Pawła Wysockiego nikt by się do pierwszej dychy nie załapał. Ale po pierwsze, takim rozumowaniem można storpedować wyniki każdego biegu na świecie. Po drugie, rywalizacja o „laury” była bardziej otwarta i możliwa dla większej ilości zawodników. Przed biegiem analizy listy startowej, w czasie biegu rywalizacja z najbliższymi konkurentami a po biegu szybki skan wyników by sprawdzić ile dziś punktów zarobiłem lub straciłem. Myślę, że to nie tylko moje odczucia. Za wyjątkiem wspomnianego Pawła Wysockiego, który był zdecydowanym liderem, reszta zawodników, była w punktacji blisko siebie, przez co miała o co walczyć. A walka jest kwintesencją sportu, bez którego on nie istnieje. Gratuluje zwycięzcom a przede wszystkim tym, którzy podjęli walkę.

Oficjalna klasyfikacja TOP 10 Grand Prix Lublina:
  1. Paweł Wysocki                 
  2. Łukasz Kowalski               
  3.  Marek Podlipny
  4. Bogdan Budzyński
  5.  Marcin Przech
  6. Artur Motyl
  7. Maciej Bujak
  8. Paweł Kozyra
  9. Tomasz Michalak
  10. Jakub Osina




PS
Teraz jest to w miarę oczywiste, że mamy te wszystkie biegi, piątki, dyszki a nawet Maraton. Jednak kilka lat temu Lublin był biegową pustynią, przy której Atacama mieniła się jako soczysta oaza. Nie było nic. Na biegi trzeba było jeździć do Warszawy, Puław, Lubartowa etc. Wszędzie były zawody tylko nie w Kozim Grodzie. I o to pewnego razu ruszyło:  Biegi w Wąwozie ( które z czasem ewaluowały w Chęć na Pięć ), Dziki Maraton, Dyszki do Maratonu. Wszystkie te starania zaowocowały Pierwszym Maratonem Lubelskim. Wspaniały Bieg, połączony z Nocą Kultury zebrał wśród uczestników celujące oceny. Nowa ekipa przejmując stery organizacji  tak uznanych w środowisku biegowym „produktów” jak Dychy i Maraton wniosła kilka nowości. Jedną z nich jest system Grand Prix, który scalił te biegi w jedno, zachęcając tym samym wielu biegaczy do systematycznej rywalizacji. Wiem, że bieganie w Lublinie będzie się rozwijało pod warunkiem kiedy My Biegacze będziemy aktywnie uczestniczyć w Naszych Biegach, do czego z całego serca Was zachęcam!

PS 2
Gratuluje mojemu Koledze Pawłowi G. dobrego wyniku w Lublinie i głupoty :)



4 komentarze:

  1. Fajnie było przeżyć z Tobą te wspomnienia. Gratuluję uporu i walki do końca ii .analitycznego umysłu! Pierwsza dycha w takiej imprezie to naprawdę super wyniki. Powodzenia w kolejnych startach!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję wspaniałego wyniku!

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie. Bardzo śmieszne. :)

    OdpowiedzUsuń