Grand Prix, taka formuła rywalizacji podoba mi się najbardziej. Trzeba być i dość mocnym ale przede wszystkim bardzo równym. Czy to 5, 10 czy 42,195 km. Różne terminy ( od wczesnej jesieni przez zimę i wiosnę ) i dystanse ( od 5 km do maratonu ) sprawdzą formę każdego biegacza. Koncentracja na tym celu od początku do końca.
Przed bumem biegowym, w naszym
regionie było ( jest? ) Grand Prix Polski Środkowo-Wschodniej w Biegach Ulicznych
i Przełajowych. Kilka ciekawych imprez można było tam znaleźć: przełaj w
Leszkowicach 5 km, Lubartów 5km, przełaj
w Chodlu 5km, 10km w Urszulinie, ciekawy bieg w Chełmie, genialny bieg o
błękitną Wstęgę Wisły w Puławach czy Bieg Cukrownika w Werbkowicach. To nie
wszystkie imprezy, które odbywały się w ramach tego GP. Fajne atmosfery,
kameralne biegi, mocna rywalizacja. Szkoda, że tak łatwo odnaleźć nie można było
ich terminów ( ba nawet czasami terminy się pokrywały ), z wynikami
poszczególnych biegów był też nie lada problem, zaś prawdziwym heroizmem
należało się wykazać by odnaleźć w sieci wyniki GP po kolejnych imprezach.
Konia z rzędem temu, kto wskażę jedną osobę za to odpowiedzialną… ale
rywalizacja była.
Jak to się stało, że mamy GP w Biegach w Lublinie?
Kiedyś trzeba było napisać klika punktów na temat „jak rozpropagować jeszcze
bardziej bieganie w Lublinie?” Jednym z takich pomysłów była rywalizacja w
formie GP – punkty ZA KAŻDY bieg, wyniki online, klasyfikacji czytelna i
przejrzysta. Regulamin został dopracowany i machina ruszyła.
Skład Grand Prix Lublina 2014/2015: I Dycha do Maratonu, Chęć na Pięć , II Dycha do
Maratonu, III Dycha do Maratonu, Chęć na Pięć, IV Dycha do Maratonu i 3 Maraton
Lubelski.
I Dycha do Maratonu 21.09.2014 r.
Chociaż moim celem był dobry występ w klasyfikacji
generalnej to na tym biegu pomogłem w złamaniu 40 minut przez Pawła. Przez
pierwsze 5 km ( 19:35 ) prowadziłem go na planowany czas…po czym odpuściłem i
kilometr prawie przetruchtałem. Jednak wziąłem się w garść i dalej dość
ambitnie biegłem. Czas na mecie:
40'17" Cóż szału nie ma, w klasyfikacji jestem daleko ale w miarę optymistycznie
nastawiony czekałem na kolejny etap rywalizacji. Bieg ukończyło: 904 zawodników.
Chęć na Pięć 19.10.2014 r.
Jaką ja miałem chęć…by zejść z trasy. Strasznie mnie
ten bieg wymęczył. Ruszyłem z animuszem ale już po drugim kilometrze gdy
wybiegliśmy na prostą w wąwozie i uderzył mnie wiatr, mocno zwątpiłem. Nie
miałem po prostu sił. Sławek i Mariusz uciekali mi z każdym krokiem, Rafał obok
biegł i darł się w niebo głosy bym wydłużył krok a ja byłem zupełnie odcięty. Nic
już kurwa nie mogłem wydłużyć, wydłużała się tylko ta gehenna. Na dobitkę przed
samą metą dostałem manto od Marka Biska. Po niezwykle wolnych i bolesnych 20 minutach i 23 sekundach zaległem na
trawie… Bieg ukończyło: 295 zawodników.
II Dycha do Maratonu 23.11.2014 r.
Przełomowy bieg. Piękna oprawa, pierwszy raz na Arenie
Lublin. Start mocny, po pierwszych dwóch kilometrach zauważam wokół siebie
zupełnie innych ludzi, tych z którymi już dawno nie rywalizowałem. Biegniemy w
grupce m.in. z Michałem, który pilotuję Magdę. Ja się podłączyłem i
postanowiłem nie odpuścić ich aż do końca. Podczas biegu coś tam zauważyłem, że
zegarek pika nie w tych miejscach, w których są znakowane kilometry ale w
ferworze zawodów nie myślałem o tym. Wbiegamy do tunelu prowadzącego na stadion
i ostatnia prosta. Zegar pokazuje że o 17 s. „pobiłem” życiówkę. 37’33” bardzo się cieszę, choć wiem, że
bieg był „krótszy” niż 10 km ale więcej radości sprawiło mi to, że się
przełamałem i przypomniałem się niektórym moim szanownym konkurentom w sposób
dla nich dość nieoczekiwany a zarazem bolesny. Bieg ukończyło: 1030 zawodników.
III Dycha do Maratonu 24.01.2015 r.
Nocna dyszka. Fajna, bo nie było zimno, start i meta
usytuowane w Globusie ( nie trzeba marznąć, jest gdzie się przebrać i gdzie
umyć ) a większość wyścigu prowadziła pięknym centrum Lublina. Start
wyznaczony był o 22-giej. Z Pawłem mieliśmy mocno atakować. Wystrzał startera.
Na początku minimalnie pod górę ale szybko trasa się kładzie. Moja taktyka jest
niezwykle przemyślana, ładuje ile da radę i czekam na odcinkę. Minąłem kilku
mocnych zawodników, wiem że biegnę szybko ( subiektywnie ). Po półmetku trasa jest bardziej urozmaicona,
Skłodowskiej nigdy nie jest tak długa i stroma jak podczas tego biegu,
następnie zbieg z pieca na łeb do Głębokiej i clou tego biegu, czyli prawie 1,5
km do góry ulicą Nadbystrzycką i Zana. Tempo mi trochę siadło ale nie jest źle
– wyprzedzam. Już wcześniej na rogu Głębokiej i Nadbystrzyckiej wypatrywałem
skowronkowej koszulki z Maratonu Chicago Pawła – nie dostrzegłem jej i wtedy
jak i teraz. Minąłem Darka, którego chwilę po mnie wyprzedza i Paweł. Darek go dopinguje
i mój szanowny Kolego, Partner Treningowy i „Uczeń” ma kogo gonić. Jak to
napisał po biegu „wtłoczył w nogi całą złość, wściekłość i siły. Dopadł mnie na
400 m przed metą. Naprawdę próbowałem, ruszyłem za nim, gdy teren się wyrównał
nogi zrobiły mi się jak z kamienia…nie wygrałem tej rywalizacji…38’43” tym wynikiem już nie wzbudziłem „sensacji”
raczej ugruntowałem swoją pozycję „średniaka”. Bieg ukończyło: 1097 zawodników.
Chęć na Pięć 22.03.2015 r.
Tego biegu obawiałem się najwięcej. Nie robiłem
treningów pod 5 km raczej wszystko podporządkowując pod maraton. Wspomnienia
wcześniejszej piąteczki też nie nastrajały optymistycznie. Jednak trasa trochę
mi sprzyjała, sporo górek w Ogrodzie Saskim jak i Starym Mieście. W ogóle bieg
poprowadzony przez najpiękniejsze miejsca w Lublinie. Start i meta w Sasie,
długa prosta przez Krakowskie Przedmieście, pętla przez Stare Miasto. Miód,
malina jeśli ktoś miał czas i siły się rozglądać. Ja nie miałem. Po
wybiegnięciu z Ogrodu ściana wiatru uderzyła w biegaczy. Znalazłem sobie
„partnera”, który rzeczoną rozbijał dla mnie. Myślę tak: „ dojadę na jego
plecach do nawrotu a później tyle mnie będzie widział” tylko, że po nawrocie
wiatr był bardziej przeciwny niż wcześniej…ale „dobry kolarz zawsze ma pod
wiatr” Walczyłem do końca, czas: 18’56”.
Mogło być lepiej ale od jakiegoś tygodnia strasznie się źle czułem, dopadł mnie
chyba jakiś wirus. Ciągle bolała mnie głowa jak i mocno gorączkowałem Jakby nie
klasyfikacja GP to bym w tym biegu nie pobiegł. Po nim wskoczyłem do pierwszej dziesiątki w generalce.
Bieg ukończyło: 501 zawodników.
IV Dycha do Maratonu 19.04.2015 r.
Pomimo tego, że byłem raczej w treningu maratońskim
niż pod 10 km, to przed biegiem dobrze się czułem i byłem dobrej myśli. Trasa nad
Zalewem, niestety pogoda znów nie rozpieszcza przede wszystkim duży wiatr,
który kręcił. Zacząłem żwawo, dwa kilometry w 7:25, niestety dla siebie „wisiałem”
pomiędzy grupami. Do jednych bałem się dobiec, na drugich nie chciałem czekać.
Na domiar wszystkiego po 2 km rozwiązał mi się but…dopóki nie spada
postanowiłem go nie wiązać. Długo biegłem z Bogdanem, trochę nakręcaliśmy się
wzajemnie. Na 2 km przed metą wypatrzyła mnie Pani Żona, która jechała ze mną
rowerem do mety. 38’39” Bieg ukończyło: 1063
zawodników.
Maraton Lubelski 10.05.2015 r.
Dzień Zawodów to dla biegacza Święto, dzień Maratonu
zaś, to jak połączenie Wielkanocy i Bożego Narodzenia. Odkąd jest w Lublinie nie
mogę się Go doczekać. Znam tu każdy metr trasy, wiem gdzie jest płasko, gdzie
pod górkę. Fajnie jest biec u siebie. Łapie się na tym, że wypatruje na ulicach
wyblakłych zeszłorocznych oznakowań kilometrów…
Dziękuje przede wszystkim Mojej Kasi za wsparcie, Rafałowi za te wspólne kilometry, Rodzicom, Siostrze i Teściom za doping i moim wszystkim znajomym którzy dopingowali ( nieraz całymi rodzinami ).
Teraz jest to w miarę oczywiste, że mamy te wszystkie
biegi, piątki, dyszki a nawet Maraton. Jednak kilka lat temu Lublin był biegową
pustynią, przy której Atacama mieniła się jako soczysta oaza. Nie było nic. Na
biegi trzeba było jeździć do Warszawy, Puław, Lubartowa etc. Wszędzie były
zawody tylko nie w Kozim Grodzie. I o to pewnego razu ruszyło: Biegi w Wąwozie ( które z czasem ewaluowały w
Chęć na Pięć ), Dziki Maraton, Dyszki do Maratonu. Wszystkie te starania
zaowocowały Pierwszym Maratonem Lubelskim. Wspaniały Bieg, połączony z Nocą
Kultury zebrał wśród uczestników celujące oceny. Nowa ekipa przejmując stery
organizacji tak uznanych w środowisku
biegowym „produktów” jak Dychy i Maraton wniosła kilka nowości. Jedną z nich
jest system Grand Prix, który scalił te biegi w jedno, zachęcając tym samym
wielu biegaczy do systematycznej rywalizacji. Wiem, że bieganie w Lublinie
będzie się rozwijało pod warunkiem kiedy My Biegacze będziemy aktywnie uczestniczyć
w Naszych Biegach, do czego z całego serca Was zachęcam!
PS 2
Gratuluje mojemu Koledze Pawłowi G. dobrego wyniku w Lublinie i głupoty :)
Ciężko było zakładać jakiś czas,
choć przed biegiem obstawiałem przedział 3:05 – 3:10 i tak mniej więcej przed
bardzo długi czas biegłem. Praktycznie od początku sam, w ogóle bieg „rozpadł
się” bardzo szybko. Profil trasy zrobił selekcję. Podbiegów było bez
liku, długich i soczystych, krótkich i jeszcze bardziej stromych, i tych takich
niby nic ale jednak. Nasi Szanowni Goście z innych miast, w szczególności z
zagranicy chyba do końca nie docenili trasy, kilku/kilkunastu z nich już mniej
dzielnie maszerowało w okolicach 30-35 km. Oprócz górek było też trochę wiatru
( Anety Wiatr też było sporo na trasie ) a pod koniec i trochę deszczu się znalazło. Doping na trasie był wspaniały,
oprócz wspominanej Anety na każdym punkcie jak i między nimi było głośno,
radośnie i co najważniejsze „po imieniu” czyli bardzo dużo znajomych. Bieg był
raczej bez historii w moim wykonaniu, do alei Kraśnickich tj. 36 – 37 km trasy a
tam oprócz basenów w każdej ulicznej dziurze nastąpiło zgaszenie prądu u
zawodnika z numerem 470. Na pięciu kilometrach straciłem dużo.
Od jednej przecznicy do drugiej, pomimo słabego tempa nie odcięło mnie na umyślę i wiem gdzie się znajduję i ciągle walczę o jak
najlepsze miejsce w Klasyfikacji Generalnej…niestety siły fizyczne spłynęły ze
mnie wraz z deszczem. Na 40 km musiałem wyglądać fatalnie, bo mój Tata chciał się
pode mnie podczepić… Doczłapałem w
3:14:19 na 46 miejscu. Niby blisko ale daleko, bardzo daleko… Bieg ukończyło: 621 zawodników.Dziękuje przede wszystkim Mojej Kasi za wsparcie, Rafałowi za te wspólne kilometry, Rodzicom, Siostrze i Teściom za doping i moim wszystkim znajomym którzy dopingowali ( nieraz całymi rodzinami ).
Podsumowanie
Co z tego wszystkiego wynika? Ano
i dużo i mało. Ktoś z boku powie: Koleś, nie byłeś ani razu w pierwszej
dziesiątce żadnego z tych biegów a podniecasz się i piszesz opowiadanie jakbyś
rywalizował o złoto olimpijskie z Kennenisą Bekele…Trochę racji w tym jest.
Jakby WSZYSCY czołowi biegacze SYSTEMATYCZNIE
rywalizowali w KAŻDYM z tych biegów, to za wyjątkiem Pawła Wysockiego
nikt by się do pierwszej dychy nie załapał. Ale po pierwsze, takim rozumowaniem
można storpedować wyniki każdego biegu na świecie. Po drugie, rywalizacja o „laury”
była bardziej otwarta i możliwa dla większej ilości zawodników. Przed biegiem
analizy listy startowej, w czasie biegu rywalizacja z najbliższymi konkurentami
a po biegu szybki skan wyników by sprawdzić ile dziś punktów zarobiłem lub
straciłem. Myślę, że to nie tylko moje odczucia. Za wyjątkiem wspomnianego
Pawła Wysockiego, który był zdecydowanym liderem, reszta zawodników, była w
punktacji blisko siebie, przez co miała o co walczyć. A walka jest kwintesencją
sportu, bez którego on nie istnieje. Gratuluje zwycięzcom a przede wszystkim tym, którzy podjęli walkę.
Oficjalna klasyfikacja TOP 10 Grand Prix Lublina:
- Paweł Wysocki
- Łukasz Kowalski
- Marek Podlipny
- Bogdan Budzyński
- Marcin Przech
- Artur Motyl
- Maciej Bujak
- Paweł Kozyra
- Tomasz Michalak
- Jakub Osina
PS 2
Gratuluje mojemu Koledze Pawłowi G. dobrego wyniku w Lublinie i głupoty :)
Fajnie było przeżyć z Tobą te wspomnienia. Gratuluję uporu i walki do końca ii .analitycznego umysłu! Pierwsza dycha w takiej imprezie to naprawdę super wyniki. Powodzenia w kolejnych startach!!
OdpowiedzUsuńGratuluję wspaniałego wyniku!
OdpowiedzUsuńBardzo k... śmieszne :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Bardzo śmieszne. :)
OdpowiedzUsuń