poniedziałek, 7 listopada 2016

W biegu dla Jacka


Kim był Jacek? Po pierwszy był skromnym, sympatycznym chłopakiem, który od razu dawał się lubić. Był biegowym talentem, który trenując spontanicznie wyciskał ze swoich nóg czasy, które dla wielu z biegaczy są tylko w sferach odległych marzeń. Był wolontariuszem - znamy Go z biura zawodów lub z obstawienia trasy. Był jednym z nasbył Biegaczem, więc dla Niego zebraliśmy się w listopadowe przedpołudnie w Radecznicy, by uczcić Jego pamięć w biegu. 
Wszystkie drogi prowadzą do Turobina, tak w skrócie można opisać naszą wycieczkę biegową, której początek był w Radecznicy. Trasa miała przebiegać w głównej mierze niebieskim szlakiem – Centralnym Szlakiem Roztocza – by w miejscowości Gródki skręcić w niebieski szlak rowerowy, który doprowadza do Turobina. Tyle teoria, w praktyce trzy grupy przebiegły inne dystanse, innymi drogami. Dystans pod dom rodzinny Jacka wahał się więc od 21 do 25 kilometrów. Tak naprawdę nie miało to większego znaczenia. Większość trasy przebiegliśmy razem, a widoki i teren dookoła nie pozwalały ani na nudę, ani nie dopuszczały myśli o zmęczeniu.








































W Olszance zostaliśmy przyjęci przez Rodzinę Jacka iście po królewsku. Gorący obiad, poczęstunek, ciasto i przemiła atmosfera dopełniły naszą wycieczkę. Przez to przyjęcie wiedziałem, że to miało sens nie tylko dla nas biegaczy, ale też, a może przede wszystkim dla Rodziny Jacka. Wiele się mówi frazesów, że biegacze to rodzina, ale w tym przypadku jest to fakt. 

Nie chcę wymieniać nikogo z nazwiska ze strony LSB, bo mógłbym kogoś pominąć, ale organizacja wyjazdu była bardzo dobra, drobne upominki dla Rodziny Jacka były na pewno przyjemną niespodzianką. Dziękuję za wspólne spotkanie, bieg i miłą atmosferę. 


Moje wspomnienia związane z Jackiem:

Poznałem Go na przełomie lat 2012 i 2013. Pamiętam naszą pierwszą dłuższą rozmowę przed Półmaratonem Solidarności w 2013 r. Biegłem tam w roli nieoficjalnego zająca dla Rafała. Jacek w początkowej fazie biegł z nami. Mówię Rafałowi, że lecimy 4:10/km, a Jacek na to ”że szybko i czy nie wie czy da radę cały dystans w takim tempie” po czym wziął i uciekł meldując się na mecie kilka minut przed nami… 

Festiwal Biegowy w Krynicy 2014 rok. Razem z Jackiem robimy za zające dla Andrzeja M. Dystans półmaraton, cel złamanie 1:50. Jacek biegał w tą i z powrotem robiąc zdjęcia, a na podbiegu z Tylicza do Krynicy padło Jego sławne „Siła, siła” Ten bieg Andrzej będzie pamiętał do końca życia. 

Przełom 2014 i 2015 roku. W Saskim robię podbiegi z Pawłem. Tempo mocne, tak wtedy myśleliśmy dopóki do podbiegów nie przyłączył się Jacek. Prędkość i tętno poszybowały, a Jackowi w trakcie zbierało się jeszcze na rozmowy J

Festiwal Biegowy w Krynicy 2015 r. IRON i jego przedostatni bieg. Stokiem na Jaworzynę Krynicką. Pisząc krótko byłem już nieco zmęczony, stoję na starcie i nagle słyszę „Tomek, siła, siła!!!”

Spotkania opłatkowe, mijanki na trasach wszelakich zawodów, rozmowy przy niedzielnym kółku wokół Zalewu i wiele, wiele innych sytuacji, spotkań i wspomnień.
Do zobaczenia Kolego.


1 komentarz:

  1. Jedno z moich wspomnień z Jackiem dotyczy biegu w Urszulinie w czerwcu 2015r. Dystans 10 km. Straszny opał. Gonię mocno, gdzieś po 5 km. Jacek jest za moimi plecami. Próbuje złapać kubek z wodą od Wolontariusza, ale nie udaje mi się. Po chwili pojawia się Jacek - dogania mnie i podaje mi kubek. Sądzę, że wiedział, że już się nie pościga dlatego docisnął jeszcze trochę, żeby mi pomóc. Udało mi się tego dnia zdobyć podium w kategorii wiekowej, w tej samej w której był Jacek.

    OdpowiedzUsuń